poniedziałek, 8 marca 2010

To było lepsze niż SEKS!!!

Ten weekend był na prawdę wyjątkowo udany, ale i zarazem śmiertelnie męczący swoimi przyjemnościami, dla tego ze względu na późną porę przepraszam za wszelkie błędy w składni :P
Zakończona sesja, powalający sobotni restart spowodowany pewnymi substancjami chemicznymi zwanymi alkoholami i finalne zwieńczenie niedzielnego wieczoru koncertem Kapeli ze Wsi Warszawa.
Post ten będzie dedykowany właśnie ostatniej pozycji z tego napiętego harmonogramu, bo?!?! Bo to było niesamowite! Ale URWALI! Ale TO BYŁO DOBRE! W czasie jednej z przerw pomiędzy utworami aż zamanifestowałem swój podziw słowami "to było lepsze niż seks". Notabene słowa te są uwieńczone na jednym z wideo filmów na zacnym telefonie Rzeliasza - głębokie pokłony dla Rzela za to że mnie na ten koncert wyciągnął. Jego rekomendacja na prawdę była bardzo trafna. "Na gówno bym Cię nie wziął" - te słowa chyba najlepiej opisują charakter oceny mojego kompana, co do całego eventu. Gówno to to nie było, a jeśli było to w postaci The Best Sh!T & fuckin piece of the best events ever. Na prawdę bardzo dawno żaden zespół nie wywarł na mnie tak pozytywnego wrażenia jak Kapela ze Wsi Warszawa. Wiedziałem że taki gatunek muzyki który prezentują wieśniaki ze stolicy jest idealną formą na koncert na żywo, pełen klimatu i atmosfery, ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nowa płyta Infinity jest mieszanką na prawdę nowoczesnej muzyki, przeplatanej najambitniejszymi wzniesieniami jazzu, bluesa i mazowszańskiego folkloru! Prawdziwa uczta dla ucha! Zabawa rytmem, przegenialne i dojrzałe aranżacje zamknięte w kompozycje tworzące najciekawsze koncepty z jakimi miało styczność moje ucho, powaliły mnie bez reszty! Zwłaszcza odczuwało się to we współpracy mózgu całego zespołu w osobie Wojtka Krzaka, oraz niesamowitej współpracy Majki Kleszcz. Oczywiście wszelka perkusjonalia pozostałych dwóch panów o raz dodatkowych skrzypiec i Magdy na cymbałkach (nazwanych przez nas Keystringiem) tworzyło niesamowitą całość pod względem porywającego rytmu oraz polifonii która roztrzaskała mi zmysły. TO było na prawdę coś wielkiego! Wszelka moja wiedza na temat mózyki w jednym momencie stała się tak mała, kiedy zobaczyłem i usłyszałem jak Kapela bawi się dźwiękami. Widać że sprawiało im to kurewską frajdę, w cale nie mniejszą od tej którą miałą krakowska publiczność zgromadzona w Studio. Majstersztyk! Uwielbiam słuchać takiej muzyki i obserwowac reakcję tłumu na takich koncertach, bo to jest prawdziwie słowiańska nuta! Te dźwięki, czy tego chcemy czy też nie przepływają w naszej krwi i właśnie ten gatunek najdobitniej trafia do serc słuchaczy z wschodniego bloku Europy. Taka jest prawda, zachwycamy się tym co obce, podczas gdy mamy w Polsce na prawdę bardzo, ale to bardzo uzdolnionych ludzi. Z resztą Kapela potrafiła to udowodnić grając na całym świecie od Izraela, po Zimbabwe, zachaczając nawet o takie miejsca jak Glastonberry Festival. Cudze chwalicie, swego nie znacie! Fabulous! Na prawdę bardzo gorąco polecam tą formację, zwłaszcza na żywo, gdyż na płycie Infinity nie można przeżyć tych samych emocji co w trakcie koncertu, tych spontanicznych solówek rodem wyrwanych niemalże z głowy Clinta Mansella, charyzmatycznego głosu Majki rodem z gardła Amy Winehouse i dzikiego porywającego, bujającego też monotonicznie rytmu znanego Żywiołakowi. Niesamowita mieszanka ekspresji, prawdziwego chaosu dźwieków i tak idealnie przemyślanych aranżacji, niczym muzyka filmowa tworzyły przedni niebanalny nastrój. Muzyka przez duże M.
Oby więcej się działo takich imprez w naszym kraju i więcej młodych talentów dosięgało do granic swojego talentu zaszczycając nas swoimi innowacyjnymi pomysłami na sztukę! Kapela ze Wsi Warszawa to njbardziej wsiowe odkrycie wszechczasów! :D Na długo zagoszczą w mojej muzycznej bibliotece, a i czuję zę to nie mój ostatni koncert tego zespołu obejrzany na żywo.
DON'T MAKE A VILLAGE! Make a WIEŚ!

piątek, 19 lutego 2010

Imbryczek

Oto i jest! SKOŃCZYŁEM! Na fotografiach przedstawiam efekt mojej pracy.Ot znalazłem sobie zajęcie które zajmowało większość czasu moich ostatnich dni. Oczywiście każde działanie ma swoją inspirację i cel, w tym wypadku chodziło o skromny gift jaki chciałem podarować swojej dziewczynie (Karolina, jak się nie podoba to z Nami KONIEC!). Nienawidzę walentynek, a już zwłaszcza tandetnych prezentów które, co roku stają się hitami (biżuteria w serduszka, jakieś majtki stringi z których nawet husteczki by nie uszył i inne chujstwo), dlatego postanowiłem zrobić coś w co można włożyć troszkę serca. Muszę przyznać że nie doceniałem sztuki użytkowej na porcelanie. Myślałem że łatwo pójdzie a tymczasem... Kilkanaście godzin, kilka warstw, każda osobno zastygająca w piecu przez pół godziny, spędzały mi sen z powiek. Ale warto było! Efekt końcowy spodobał mi się na tyle że musiałem to uwiecznić. Wiem, wiem... zbytnio się przechwalam. Może i dzieło sztuki to nie jest, ale robiłem coś takiego pierwszy raz! Utrzymanie farby na wypukłej śliskiej powierzchni nie należy do prostych zadań, a każda pomyłka...:/ w życiu chyba tak nie kląłem pod nosem!
Nie chodzi tu jednak tylko o sztuke, chodzi o gest i przesłanie dla świata: "Imbyczki Rulez", " A co Ty rutyniarzu zrobiłeś dla swojej dziewczyny?", "Kocham Cię Lipton!"...albo coś w ten deseń... :/

PS. Znowu noc mnie o to złapała. Jutro jadę z tym cudem do stolicy, co by wręczyć Imbryk limited Edition In sygnowany by 'Karolina' przyszłej właścicielce. Mam nadzieję że tu nie zajrzy w międzyczasie bo to niespodzianka tak więc... ciiii.... ;)
Kurde... ...fajrant. Spaliłby szluge...

czwartek, 18 lutego 2010

Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!

   --- ---
   O O  ---
  O --- O
   O --- --- O





Zupełnie nieprzypadkowo do moich uszu dotarła nowina na temat nowego albumu formacji Hey!
Wiadomość dotarła już bardzo dawno, bo gdzieś w okolicach grudnia, przepraszam za tak późną recenzję ale chciałem ją zrobić wyjątkowo dobrze, co wiąże się przede wszystkim z dobrym słuchaniem krążka. Potrzebowałem chwilki czasu, potrzebowałem usłyszeć Hey w audycji Trójki Polskiego Radia, wreszcie potrzebowałem i ciszy aby nabrać odpowiedniego dystansu do tego (myślę że przełomowego) tworzywa autorstwa Panów z Hey i samej Pani Kasi. Ale dość tytułem wstępu, przejdźmy do rzeczy.
Sami fani jak i muzyczni dziennikarze byli chyba rzeczywiście zaskoczeni zawartością nowego albumu...

środa, 17 lutego 2010

Mobilnie zablogował!

Jest P¡erdolnięcie!!! 1szy post! Coś pieknego, od dziś będę mógł blogować ze swojego telefonu! To właśnie pierwszy post jaki dokonuję tą drogą.
Pozdrawiam!


Dla radości oka przesyłam Małego Głoda! Chłopak robi kariere z faworkami mamusi.